Ręka do góry, który z właścicieli stron nigdy nie spotkał się z sytuacją, kiedy to bez jego zgody „pożyczono” od niego teksty? Oj, coś wiele tych rąk nie widzę… Problem kradzieży treści ze stron to standard, pytanie tylko – co w takiej sytuacji zrobić? Są tacy, którzy sprawę zignorują i uznają, że szkoda czasu na zabawę w detektywa i tracenie nerwów przez bezsensowne rozmowy lub, co gorsza, brak jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony webmastera. Na skierowanie sprawy na drogę prawną również decydują się nieliczni i raczej przy poważnych nadużyciach takich jak np. nadmierne inspirowanie się rozwiązaniami i stroną wizualną dużego, popularnego portalu.
Odrębną sprawą jest jednak sam fakt kradzieży treści, a odrębną to, że działania takie mogą negatywnie odbić się na widoczności naszych stron w wyszukiwarkach, w szczególności Google. Tym samym dochodzimy do sytuacji, w której działania osób trzecich nam szkodzą. Mimo że wiele osób upiera się przy tym, że duplicate content nie istnieje lub istnieje wyłącznie w obrębie tej samej domeny, to jednak doświadczenie nauczyło mnie, że powielanie treści w różnych domenach może przysporzyć problemów. Google co prawda stara się ustalić, która ze stron zawiera oryginalne treści, a która je kopiuje, ale nie wierzę w bezbłędność algorytmu i od czasu do czasu decyduję się podjąć działania w stosunku do stron, które wykorzystują moje teksty. Opiszę tu kilka sposobów postępowania w takich przypadkach
Zacznę od stron ułatwiających odnalezienie swoich treści:
Narzędzia te w szybki sposób wskażą strony, które wykorzystują nasze teksty. Po skorzystaniu z nich warto dodatkowo wyszukać fragmenty tekstów w Google i zapisać wszystko w oddzielnym dokumencie wraz z notką na temat tego, co zrobić w każdym ze znalezionych przypadków.
Nie w każdej z opisanych poniżej sytuacji mogę faktycznie użyć słowa „kradzież”. Zdarza się bowiem, że naruszenie praw autorskich miało miejsce bez wiedzy danej osoby, tak więc nie zawsze jest to działanie świadome i celowe, przy których mogłabym użyć aż tak ostrego określenia (szczerze mówiąc samej zdarza mi się zastanawiać, czy wykorzystałam jakieś materiały zgodnie z obowiązującą je licencją). Niektórym się po prostu wydaje, że:
- jeśli na stronie nie ma znaczka ©, można dowolnie wykorzystywać treści znajdujące się na niej;
- jeśli treści są opublikowane w internecie (a nie w gazecie czy książce), można je dalej rozpowszechniać;
- wklejając fragmenty tekstów na forach, wystarczy napisać, że znalazło się je na „jakiejś stronie” albo w Google.
Co robić w opisanych poniżej sytuacjach:
- wklejenie fragmentów tekstów na forach – nie wszyscy forumowicze podają źródło informacji, a jeśli to robią to, zdarza im się podawać adres bez aktywnego linka albo po prostu na danym forum linki mają atrybut nofollow, a zatem nie wskazują źródła w odpowiedni sposób dla Google. Jeśli linki na takim forum są jednak dofollow, można pokusić się o dołączenie do dyskusji i poinformowanie o faktycznym źródle informacji lub też poproszenie forumowicza o edycję posta i wstawienie źródła w formie aktywnego linka dokładnie do tej podstrony, z której fragment pochodzi. Takie działanie ma jednak sens wyłącznie w przypadku, gdy nasze treści zostały wykorzystane w wielu serwisach i mamy powody, aby sądzić, że działania te mają negatywny wpływ na naszą stronę. Dobrze jest skorzystać z narzędzi, które w przypadku kopiowania tekstów dopisują link do źródła (np. Tynt) – zwiększa się wtedy prawdopodobieństwo, że forumowicz wklejający taki tekst nie usunie źródła informacji;
- wykorzystywanie fragmentów tekstów na stronach – jeśli są to krótkie fragmenty, które zostały wykorzystane na wielu stronach, czasem najlepszym rozwiązaniem jest przeredagowanie tekstów na naszej stronie tak, aby algorytm nie mógł zauważyć między nimi żadnych podobieństw. Można też skontaktować się z właścicielami tych stron z grzeczną prośbą o wyjaśnienie sytuacji i ewentualnie propozycją pozostawienia tekstu pod warunkiem wstawienia pod nim linka przekazującego PR, a kierującego do podstrony, z której on pochodzi. Wyjdziemy na tym jeszcze lepiej niż gdyby do skopiowania tekstu nie doszło. Jeśli jednak webmaster nie będzie chętny do bezkonfliktowego rozwiązania problemu, dobrze jest mieć przygotowaną treść stanowczego maila z żądaniem usunięcia skopiowanych treści, oczywiście z zacytowaniem odpowiednich fragmentów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych;
- kopiowanie całych stron lub pełnej treści poszczególnych podstron – czasem na pierwszy rzut oka widać, że właściciel strony dobrze wie, co robi i ma świadomość naruszenia praw autorskich albo źle zinterpretował prawo cytatu, pozwalając sobie na pełne kopie i tłumacząc się tym, że przecież podał źródło (bo np. wstawił imię i nazwisko autora albo adres strony – niepodlinkowany lub nofollow) – przykładem takich stron są te zaciągające treści z RSSów. Jeśli uznamy, że jest sens, można pokusić się o próbę kontaktu z webmasterem. W większości przypadków lepiej będzie skierować się bezpośrednio do hostingodawcy i podając przykłady skopiowanych treści. Dobrze jest przy tym wyszukać w regulaminie świadczenia usług zastrzeżenia dotyczącego blokady konta użytkowników naruszających prawo i powołać się na nie, ponieważ jest duże prawdopodobieństwo, że hostingodawca bez nakazu i tak nic nie będzie mógł zrobić. Większe prawdopodobieństwo blokady jest wtedy, gdy strona znajduje się na darmowym hostingu – tam raczej nie będą się cackać i tracić czasu na wyjaśnienia;
- kopiowanie całych stron – jeśli ewidentnie widać, że ktoś kompletnie nie przejmuje się prawami autorskimi i większość tekstów na stronie jest kopiowana od nas czy innych serwisów, dodatkowym działaniem oprócz już wymienionych jest po prostu zgłoszenie spamu. Nie jest to co prawda zbyt skuteczne, ale nie jest też czasochłonne i nic nas nie kosztuje, a zawsze istnieje jakaś szansa na to, że prędzej czy później Google zareaguje na zgłoszenie;
- hotlinkowanie obrazków – w takiej sytuacji można się zdecydować na dowolne z zaprezentowanych już rozwiązań lub przygotować specjalną grafikę (z informacją o jej wykorzystaniu bez zgody autora, lub – jeśli ktoś ma akurat dobry humor i wenę twórczą – grafikę, którą większość wstydziłaby się wstawić na stronie) dla takich webmasterów i podstawić ją w miejsce hotlinkowanego obrazka – pamiętajmy aby przenieść obrazek do innej lokalizacji i zmienić ją tam, gdzie wykorzystujemy ją na naszej stronie.
Sposobów na opisany tu problem jest więcej, a ja opisałam te, z których zazwyczaj korzystam. Tak naprawdę do sprawdzenia, kto kopiuje ode mnie teksty, siadam bardzo rzadko, ale jak już się na to decyduję, to zazwyczaj staram się doprowadzić sprawy do końca.
I tak w ostatnim takim przypadku udało mi się doprowadzić do całkowitego usunięcia moich treści z niektórych stron lub wstawienia pod nimi źródła w formie aktywnego linka. Część tekstów zdecydowałam się zmienić na swojej stronie ze względu na to, że okazało się to być znacznie mniej czasochłonne niż kontaktowanie się ze wszystkimi po kolei tym bardziej, jeśli wykorzystane fragmenty nie były zbyt długie. Oczywiście trafiły się także bezskuteczne próby nawiązania kontaktu z webmasterem, ale do tych na pewno jeszcze wrócę.
A jak Wy rozwiązujecie takie problemy?