Dumając nad zmianami w Google w mijającym roku dochodzę do wniosku, że w 2012 r. w szczególności należało zadbać o to, aby linki nie wyglądały na zmanipulowane, tj. zdobyte w wyniku naszej ingerencji. Do tej pory musieliśmy dbać głównie o to, aby nie zdobywać zbyt wielu linków naraz, tym bardziej jeśli zawierały ten sam anchor, a linki kierowały do tej samej strony docelowej. Jednak dopóki Google oficjalnie utrzymywało, że nie należy martwić się linkami, a zamiast tego należy zadbać o dobrą jakościowo treść, było w miarę lightowo. Filtry za backlinki, które zostały potwierdzone przez Google, zdarzały się od święta i zawsze były mocno nagłaśniane, przez co były traktowane jako zwykły straszak, który nie zwiastował poważnych zmian w tej kwestii. O filtrach za linki dla mniej znanych stron, moim zdaniem było raczej cicho i sama ostatnie takie dostałam X lat temu.
Jazda zaczęła się dopiero w tym roku, kiedy Google zmieniło (oficjalne) stanowisko w tej sprawie i zaczęło rozdawać na lewo i prawo filtry za tzw. nienaturalne linki. Posypały się powiadomienia w panelu dla webmasterów i wypuszczono narzędzie disavow links do oznaczania niechcianych linków, które Google miało ignorować. Nie wystarczy jednak poświęcenie 5 minut i wysłanie do Google części linków, oj nie… Aby zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie, trzeba się trochę pomęczyć. Po 1. wyłonić listę podejrzanych stron (to trwa najdłużej), po 2. zlikwidować jak najwięcej takich linków, w szczególności tych pozyskanych masowo automatami typu SWLe czy dodawarki do precli i katalogów, po 3. oznaczyć linki, które zostały już usunięte i tych, których usunąć się nie dało. W dalszej kolejności, po zgłoszeniu pliku z linkami, należy chwilę odczekać i wysłać żądanie ponownego rozpatrzenia. Na rozpatrzenie zgłoszenia czeka się ostatnio ok. tygodnia, ale zanim Google wejdzie ponownie na zgłoszone strony i zignoruje linki na nich, może minąć kilka tygodni. A jeśli zgłoszenie nie spodoba się SQT, zostanie odrzucone i cała zabawa rozpoczyna się na nowo.
Mam mieszane odczucia co do tego, czy linkowanie z podejrzanych źródeł jest obecnie mniej, czy bardziej ryzykowne niż dawniej. Kiedyś filtry dostawało się nawet na pół roku i można było się jedynie domyślać, czy spowodowały je linki, czy działania on-site, więc było to działanie po omacku. Jedni dokładali masę linków z kolejnych śmieciowych linków, inni wstrzymywali linkowanie, tym bardziej potwierdzając, że wcześniejsze działania nie odbywało się w naturalny sposób. Teraz przynajmniej wiadomo, w czym problem, tyle że analiza backlinków i przygotowanie zgłoszenia trochę trwa, a później trzeba swoje i tak odczekać.
Mimo wszystko sama skłaniałabym się do tej bardziej bezpiecznej ścieżki, a więc bez zbyt agresywnych technik linkowania. Dlatego po tym długim wstępie podam kilka proponowanych sposobów na linki, które przynajmniej w moim oczach wyglądają na wstawione bezinteresownie albo bez zbędnego nastawiania się na pozycje:
- katalogi startupów, firm, sklepów, forów, katalogów, stron itp., serwisy ogłoszeniowe – to wszystko w bardzo ograniczonych ilościach, z nastawieniem na te najlepsze serwisy, z których może skorzystać przeciętny internauta. To zawsze będzie jedno ze źródeł linków tym bardziej, że strony takie są łatwo dostępne i w sporej części darmowe;
- precle, serwisy dziennikarstwa obywatelskiego, serwisy z artykułami do przedruku – również bez przesady z ilościami. W serwisach takich jak infotuba.pl, e-journalist.pl czy eioba.pl na pewno nie ma sensu na siłę przemycać anchorów, tylko pisać jak najbardziej pod użytkowników. A zatem linki z nich mogą mieć formę adresów stron czy też słów „tutaj”, „na tej stronie” itp., ale także pełnych tytułów artykułów w przypadku linkowania do podstron. W końcu to, że linki mają wyglądać naturalnie nie znaczy, że nie mogą mieć słów kluczowych w anchorach, ale musi to być przemyślane. Inaczej oberwie nam się od użytkowników serwisów, na których opublikujemy takie teksty 🙂
- artykuły sponsorowane i wpisy gościnne – osobiście wychodzę z założenia, że jeśli mam za coś płacić to chcę też wycisnąć z linka jak najwięcej. Jeśli więc publikuję artykuł z nastawieniem na pozyskanie linka i płacę za niego (np. przez Advertorials.pl) to staram się, aby jednak zamieścić link z najważniejszymi keywordami. Ale przy darmowych wpisach, podobnie jak w serwisach dziennikarstwa obywatelskiego, można wykorzystać linkowanie na nazwę albo adres strony, chociażby w formie podania źródła informacji, na podstawie których wpis został opracowany. Linki mogą kierować do różnych podstron, jak i do strony głównej;
- social media SEO – chodzi o pozyskiwanie linków z serwisów społecznościowych, również tych tematycznie powiązanych z pozycjonowaną stroną. Linki te często mogą być opatrzone atrybutem nofollow i rzadko kiedy umożliwiają wstawienie słowa kluczowego w anchorze. W zbiorczym artykule na stronie silesiasem.pl wspomniałam o zdobywaniu w ten sposób linków z tematyki odzieżowej, w serwisach umożliwiających tworzenie własnych stylizacji, tj. dodawania produktów z wybranych sklepów i tworzenia z nich pełnych propozycji tego, w co się ubrać. Nie można w tym miejscu nie wspomnieć o serwisach takich jak Facebook, Google+, Twitter czy inne mniej znane mikroblogi;
- fora dyskusyjne i komentarze na blogach – zacznę od komentarzy, na których najlepiej jest wstawiać link z anchorem w formie imienia i nazwiska bądź ksywki. Powód jest jasny – podanie w podpisie SEO anchora zazwyczaj zostanie potraktowane jak spam, a linki takie i tak wpłyną na pozycje naszej strony. Co do forów, to banalnie prosty sposób na indeksację i wzmocnienie podstron, co przydaje się w szczególności przy promowaniu sklepów. Zawsze można zamieścić informację o kilku wybranych produktach, np. jako propozycję dla osoby szukającej produktów z danej tematyki, np. kosmetyków. Kolejna sprawa to linkowanie do artykułów, które można wykonać przez zacytowanie fragmentu tekstu i wstawienie linka do źródła, albo w formie pełnego adresu, albo tytułu artykułu (pełnego bądź najważniejszej części). Oprócz tego do dyspozycji są także stopki – osobiście korzystam z nich często do wstawienia SEO anchorów, chociaż sama wiem, że powinnam nieco przystopować z SEO stopkami, bo w tej chwili na niewielu forach wstawiam w nich bardziej naturalne 🙂 anchory;
- linki ze stron z wysokim TR – tutaj w dużej mierze opieram się na liście z jednego ze szkoleń MaxROYa, którą uzupełniłam swoimi propozycjami. Są tam różnego rodzaju serwisy, które wyglądają na zaufane w oczach Google, serwisy typu Q&A, na których linki można wstawić w treści odpowiedzi, jak i w swoim opisie w profilu, linki profilowe z serwisów tematycznych i wiele, wiele innych;
- zaplecze – bez zaplecza nie obejdzie się przy konkurencyjnych frazach. Osobiście podoba mi się tworzenie stron na temat aktualnych programów telewizyjnych, o ile uda się jakiś znaleźć w tematyce pozycjonowanej strony. W takim przypadku jest szansa na szybkie zdobycie ciekawego ruchu, bo konkurencja zazwyczaj nie jest zbyt duża, a jeśli jest ruch to jest też większa szansa na zdobycie linków czy to z forów, czy z blogasków nastolatek 🙂 jeśli przykładowo strona publikuje relacje z programów takich jak „You Can Dance”. Poza tym, duży ruch to również powierzchnia reklamowa, dzięki której zwróci się koszt utworzenia i aktualizacji strony. Z innej tematyki, np. zdrowotnej, można zrobić nieoficjalną stronę programu „Sekrety chirurgii” (leci w poniedziałki o 21:30 na TVN) i zlecić copywriterowi pisanie co tydzień i samodzielną publikację relacji z każdego odcinka, albo historii każdej z uczestników programu. W branży gastronomicznej będzie chyba najłatwiej: „Kuchenne rewolucje”, „Master Chef” i „Master Chef Junior” i cała masa innych na kanałach kulinarnych. Oczywiście to tylko jeden z rodzajów stron, które można wykorzystać pod zaplecze;
- zakup i wymiana linków – nie chodzi oczywiście o masowe akcje czy zakupy na Allegro. Generalnie uważam, że na bieżąco powinno się tworzyć listy wartościowych stron, na których w różny sposób można pozyskać linki. Czy to przez ich zakup, czy przez wymianę, czy nawet przez zachęcenie do poinformowania o konkursie i sponsorowania nagród w nim. Konkretna propozycja zależy od wybranej strony, a jak już jesteśmy przy konkursach to organizując jakiś warto ogłosić je w serwisach takich jak np. e-konkursy.info (akurat z tego jest fajny ruch). Wracając jednak do płatnych linków, dostępne są także giełdy linków. Mimo że w tej chwili nie jestem w stanie polecić swojej ulubionej ze względu na to, że dopiero testuję kilka z nich, to jednak jest to szybki i tani sposób na linki w szczególności w okresach, w których dojdzie do zastoju w ich zdobywaniu. Jedno mogę jednak od razu powiedzieć – trzeba być cierpliwym, aby wychwycić perełki, bo jednak spora część to linki na zwykłym zapleczu typu katalogi stron czy niskiej jakości strony;
- informacje prasowe – nie każdy serwis publikujący materiały prasowe wstawi aktywny odnośnik do strony, nie u każdego link ten będzie linkiem pozycjonującym. Do tego tematu najlepiej jest podejść bardziej marketingowo, z nadzieją na dodatkowe linki. Dużo zależy tu jednak od tego, czyją stroną się zajmujemy. Opracowanie i publikacja informacji prasowej przez profesjonalną agencję to spory koszt, na który mało kto zdecyduje się, jeśli zależy mu wyłącznie na linkach. Tym bardziej, jeśli do jej przygotowania niezbędne będzie przeprowadzenie dodatkowych badań. Można jednak zaproponować klientowi, aby zastanowił się nad takimi działaniami, które oczywiście samodzielnie wykona, ewentualnie konsultując z nami treść notki (pod kątem działań SEO PR);
- link baiting – czyli tzw. przynęty na linki, tworzenie wspaniałej treści, do której inni będą linkować. Łatwe w teorii, trudne do wykonania. Dlaczego trudne? Bo jest różnica pomiędzy publikacją zbiorczych wypowiedzi na stronie silesiasem.pl, a na zupełnie nowym SEO blogu, prowadzonym przez osobę mało kojarzoną w branży, która nie uzbiera nawet połowy tych wypowiedzi. A zatem na link baiting mogą sobie pozwolić znane osoby czy serwisy z dobrym pomysłem i dobrymi kontaktami… a jeśli takich nie ma to konieczna będzie współpraca z kimś, kto po prostu zna się na reklamie, ale wtedy linki będą pozyskiwane raczej przy okazji działań reklamowych, zamiast być głównym celem;
- zachęcenie użytkowników do linkowania – jeśli zajmujemy się serwisem umożliwiającym prezentację ofert innych osób (np. serwisy ogłoszeniowe czy katalogi firm), możemy zachęcić samych użytkowników do linkowania. Bardzo dobrze sprawdzają się tutaj wszelkiego rodzaju grafiki linkujące do opinii lub profilu z oferowanymi usługami lub produktami, które użytkownicy z chęcią wstawiają na własne sklepy i blogi.
- „łapanie okazji” – nazewnictwo ściągnięte od Karola Dziedzica na SilesiaSEM, który wspomniał o tym, aby śledzić pojawiające się informacje na nasz temat i reagować w przypadku, gdy nie wstawiono w nich linka. Sama do monitorowania wzmianek korzystam od niedawna z serwisu mention.net, z którego praktycznie codziennie mam jakieś powiadomienia. W przypadku wspomnianego narzędzia zależy mi jednak głównie na sprawdzaniu, gdzie pojawiają się wzmianki i konkurencji, a brakuje tam jeszcze informacji o pozycjonowanych przeze mnie stronach. I to również jest pewnego rodzaju łapanie okazji, kiedy wiadomo, na jakich stronach ma się szansę na zdobycie linka;
- serwisy charakterystyczne dla danego rodzaju materiałów – wszystko zależy od tematyki i rodzaju materiałów, jakie jesteśmy w stanie przygotować. W innych serwisach opublikujemy wspomniane już informacje prasowe, w innych filmiki, prezentacje, materiały graficzne i infografiki.
Przedstawione przeze mnie wybrane pomysły pozwalają na zdobycie linków z SEO anchorami, z gołymi linkami w postaci adresów czy też ze słowami typu „na tej stronie”. Pozwalają także na podlinkowanie zarówno stron głównych, podstron kategorii, jak i konkretnych produktów. Kolejna sprawa to linki dofollow i nofollow, a także linki graficzne i tekstowe. A zatem mamy tu pełny przegląd różnych linków, które wpłyną na naturalny profil naszej strony. Pamiętajmy też, że jeśli wybierzemy tylko te najlepsze serwisy, to przy mało naturalnym linkowaniu użytkownicy szybko to wychwycą zarzucając nam nachalną reklamę. A zatem jeśli użytkownik tego nie wyłapie, to i Google nie powinno potraktować tych linków jako nienaturalne.
W 2013 r. na pewno bardziej niż dotychczas trzeba będzie skupić się na działaniach reklamowych, czy wręcz połączyć SEO z reklamą, do czego prędzej czy później będziemy wręcz zmuszeni. Bez względu na to, z jakich źródeł linków skorzystamy, teraz wyjątkowo trzeba będzie unikać masówki i przeoptymalizowanych linków. Kiedyś ktoś mnie spytał, kiedy pozycjonowanie można nazwać White Hat SEO – moim zdaniem mogą to zrobić wyłącznie marketingowcy, którzy w swoich działaniach nie skupiają się na pozyskaniu linka tylko na dotarciu do grupy docelowej, a linki zdobywane są zupełnie przypadkowo.
Wiele osób może powiedzieć… phi, nic odkrywczego. Oczywiście, bo takie ogólne źródła linków nie zmieniają się diametralnie z roku na rok. Nie ma tutaj żadnej tajemnej wiedzy na ich temat, można jedynie zastanawiać na najbardziej skutecznymi sposobami ich indeksacji i wzmocnienia. Ale w samym pozyskaniu linków najważniejsze jest systematyczne tworzenie listy konkretnych adresów stron, a w tym przypadku nie ma uniwersalnych rad. Niezbędna jest szczegółowa analiza danej branży, aby było wiadomo, skąd można zdobyć wartościowe linki i dopiero na tej podstawie rozpocząć swoje poszukiwania. Aby można było wychwycić serwisy charakterystyczne w danej branży i zorientować się, na ile sami użytkownicy mogą nam pomóc w linkowaniu.