Mój ostatni wpis różnił się dość mocno od poprzednich swoją formą i podejściem do tematu. Również kilka najbliższych postów na blogu będzie odbiegało od starej formy, ponieważ przedstawię w nich swoje zdanie (często „na czuja”) do niektórych tematów i będę zachęcać Was do podzielenia się swoimi opiniami. Zacznijmy od następującego pytania:
Czy Pingwin (biorąc pod uwagę 1 z jego 2 celów: linki przychodzące) i ręczne kary za backlinki mają szansę poprawić jakość wyników w Google?
Moim zdaniem: NIE.
W wyniku aktualizacji Pingwin oraz ręcznych kar za tzw. nienaturalne linki przychodzące bardzo często cierpią duże, popularne serwisy o wysokiej jakości. Są to często sklepy istniejące od wielu lat, czy serwisy ogłoszeniowe (do mnie np. trafiły przypadki kilku serwisów turystycznych). Są to zatem serwisy komercyjne, a skoro utrzymują się na rynki przez lata, muszą cieszyć się dużym zainteresowaniem i tym samym muszą być wysoko oceniane przez ich użytkowników.
Skoro zatem pozycje porządnych serwisów obniżają się, kary te odbijają się negatywnie na 3 grupach:
- na właścicielu strony i jego pracownikach – utrata ogromnej części ruchu dosłownie z dnia na dzień, w skrajnych przypadkach może zakończyć się zwolnieniami. W końcu nagle zmienia się budżet, a jeśli serwis nie radził sobie dotychczas wystarczająco dobrze i filtr trafi w momencie podejmowania strategicznych decyzji, może zajść potrzeba likwidacji serwisu;
- na internautach – w szczególności na tych, którzy już odwiedzali stronę, a teraz nawet po wpisaniu fraz brandowych mają utrudniony dostęp do niej;
- na Google – jeśli internautów irytuje widoczna zmiana w wynikach wyszukiwania, przez które ciężko im dotrzeć do ulubionych stron, cierpi na tym sama wyszukiwarka. Nie da się ukryć, że większość z nas nie lubi nagłych, niezapowiedzianych zmian. Jesteśmy przyzwyczajeni do obecnych wyników i jeśli nagle coś je mocno zaburzy, nie będziemy z tego zadowoleni.
A na kim odbija się to pozytywnie? Na właścicielach nowych stron, lub tych, które nie miały wystarczającego budżetu na zlecenie SEO, albo źle trafiły z wyborem pozycjonera. W końcu spadające strony ustępują miejsca innym, czy jednak na pewno tym lepszym? Pominę tu wszelkie teorie spiskowe na temat skłonienia poszkodowanych serwisów do wykupienia reklam, chociaż nie zdziwię się, jeśli pojawią się komentarze na ten temat.
Podsumowując, jakość linków nie zawsze ma przełożenie na jakość strony, a to przecież ona jest najważniejsza i to ona powinna mieć największy wpływ na ranking. Dlatego kary za backlinki to dla mnie jakaś abstrakcja, której nie jestem w stanie pojąć, ale… nie mam wyjścia i jeśli coś jest nie tak z profilem linków moich stron, muszę zapomnieć o starej (ponoć nadal aktualnej) zasadzie Google:
„Twórz strony z myślą o użytkownikach, a nie wyszukiwarkach.”
i przez chwilę myśleć tylko o wyszukiwarkach (a raczej tylko jednej wyszukiwarce – Google), i siedzieć godzinami na porządkach w działaniach off-site, zamiast poświęcić je na rozwój strony. Czy do tego miało to doprowadzić?