Temat brzmi kontrowersyjnie? Bo taki jest, dlatego artykuł ten powinni przeczytać zarówno klienci firm SEO, jak i same firmy w branży. W końcu takie działania wpływają negatywnie na wizerunek nas wszystkich i wzbudzają coraz większą podejrzliwość u klientów, którzy nie chcą być naciągnięci po raz kolejny.
Zacznę od zagadki – znajdźcie różnice na poniższych obrazkach (kliknijcie, aby powiększyć) i zgadnijcie, z czego one wynikają:
Z obrazków zostały usunięte niepotrzebne elementy, ale w obu przypadkach jest to pierwszych 8 wyników wyszukiwania w Google, dla słowa kluczowego „nieruchomości„. Screeny zostały wykonane w odstępie max pół minuty, więc to trochę za szybko, aby pozycje tak mocno zdążyły się zmienić. Wygląda na to, że łatwiej byłoby poszukać elementów wspólnych, których nie ma tu zbyt wiele – ta sama fraza i ten sam jeden jedyny wynik, jakim jest serwis dom.gratka.pl zajmujący 1. pozycję.
O co więc chodzi? O geolokalizację!
Google w coraz większym stopniu stara się personalizować wyniki wyszukiwania, dostosowując je m.in. do naszej lokalizacji. Na obrazku po lewej stronie widzimy wyniki wyszukiwania sprawdzane z Olsztyna, z kolei po prawej stronie – z Warszawy. Personalizację opartą o lokalizację wyszukującego widzimy nie tylko na wynikach w mapkach, ale także poza nimi (2. pozycja na screenie po lewej, a także 2. i 3. pozycja na screenie po prawej). I jak widać, nie dotyczy to tylko fraz zawierających nazwę lokalizacji (np. nieruchomości Warszawa), ale także tych ogólnych. Tak się dzieje, jeśli wyszukiwarka uzna, że dla danego słowa powinna dopasować wyniki do miejsca wyszukiwania.
No dobrze, ale co z tego?
To, że podpisując umowę na pozycjonowanie słowa „nieruchomości” w wynikach ogólnokrajowych, większość klientów oczekuje, że zostaną znalezieni niezależnie od miejscowości, w jakiej szukają ich internauci. To akurat fraza, za którą można sobie zażyczyć 4-cyfrową kwotę miesięcznie, więc różnica jest niemała pomiędzy top 10 niezależnie od miejscowości, a top 10 w samym Olsztynie. Oczywiście są sytuacje, w których całkowicie nieopłacalne jest celowanie w ogólnokrajowe wyniki, kiedy firma ma zasięg lokalny (np. salon fryzjerski w Olsztynie). Inaczej należy również podejść do strony biura nieruchomości w Olsztynie i serwisu z ogłoszeniami.
Problem w tym, że niektóre firmy mimo podpisania umowy na pozycjonowanie strony w wynikach ogólnokrajowych, wysyłają raporty z lokalizacji klienta. Klienci widzą ładne raporty przedstawiające topowe pozycje dla ich stron, podczas samodzielnego googlowania również wszystko zgadza się z raportami, więc płacą, tyle że… ruchu nie widać. I tak firmy kasują nieświadomych klientów za pozycje, bo ci nie zdają sobie sprawy z tego, że widoczność ich serwisów w Google ogranicza się do wyszukiwania z ich miejscowości, ale już z innych lokalizacji mogą nie znaleźć ich nawet w top 100. I nie przesadzam, bo opieram się na rozmowach z takimi klientami.
Wybaczcie nieco promocyjny fragment, ale o tym, jak powszechny jest to problem, dowiedziałam się po wprowadzeniu na SeoStation.pl opcji wymuszania lokalizacji (sprawdzania wyników z wybranej miejscowości), kiedy bardziej wyczuliłam się na ten temat. Jeden z pierwszych takich przypadków zauważyłam podczas rozmowy z Krzysztofem Ziółkowskim, który opisał ten problem na swoim blogu, a wcześniej na FaceBooku. Oczywiście sporo doniesień było od samych użytkowników serwisu, którzy pytali o rozbieżność wyników pomiędzy tym, co widzi system, a wynikami w raportach od zewnętrznych firm. Jak się okazywało, bardzo często problemem było właśnie dostarczanie im raportów z wyników zawężonych do ich lokalizacji. Wystarczyło raz dodać stronę z domyślnymi ustawieniami i kolejny raz z wymuszeniem lokalizacji, aby zobaczyć, w jak dużym stopniu dla niektórych branż wyniki mogą się od siebie różnić i mieć podstawę do reklamacji, a nawet zakończenia współpracy z daną firmą.
Oczywiście wszystko można zweryfikować samodzielnie, bez korzystania z tego typu narzędzi. Wystarczy zmienić lokalizację bezpośrednio w ustawieniach Google – opcja ta ukrywa się pod linkiem „Narzędzia wyszukiwania„, dzięki której można dowolnie zmieniać lokalizację i sprawdzać, jak nasze wyniki prezentują się w innych miejscowościach:
Na pewno jednak wygodniejsze będzie korzystanie z gotowych rozwiązań, dzięki którym ma się pod ręką wgląd do historii zmian i można je w dowolnej chwili porównać z raportami, na których opierają się rozliczenia za pozycjonowanie. Dlatego załączam także widok na SeoStation, na którym widać, gdzie można skorzystać z opcji wymuszenia lokalizacji (Edycja -> Wybór wyszukiwarek -> Zaawansowane).
Podkreślam, że są biznesy, w przypadku których warto skupić się tylko na widoczności w wynikach z danej lokalizacji, ale… klient musi być świadomy co do sposobu raportowania pozycji! Nóż otwiera mi się w kieszeni za każdym razem, kiedy taki wałek wychodzi na jaw. Dlatego uczulam przede wszystkim klientów na to, aby wniknęli nieco w ten temat i nie ufali w 100% raportom od firm bez ich dodatkowej weryfikacji.
W każdej branży znajdą się czarne owce i za takie uważam firmy, które wykorzystują niewiedzę swoich klientów w tak perfidny sposób. Liczę tylko na to, że w naszej branży są to jednostki… chociaż z tego co czytam, niestety wśród nich są także duże firmy z dużą liczbą klientów.