Przechodząc na własną działalność w 2011 r. nastawiałam się na to, że w całości będę decydować o tym, z kim i na jakich warunkach chcę współpracować. Była to rewolucja w stosunku do pracy na etacie, kiedy to musiałam pracować dokładnie nad tym, jakie i ile projektów dostałam, przez co ubolewałam wtedy nad brakiem jakiejkolwiek decyzyjności. To, co było dla mnie wtedy jednym z najważniejszych argumentów za pracą na swoim, to przede wszystkim możliwość dostosowania ilości projektów do moich możliwości i skupianie się na tych dodatkowych zleceniach, które sprawiają mi najwięcej przyjemności, a także wykonywanie pracy w taki sposób, jaki uznawałam za słuszny. Taka prawdziwa wolność 😉
Z czasem jednak okazało się, że z tą wolnością nie jest do końca tak, jak mogłam sobie to wyobrażać.
Pracuję, kiedy chcę
Oto zalety pracy na swoim:
- Jeśli chcę wyjść w godzinach pracy do kina, restauracji czy na zakupy – robię to.
- Jeśli słabo się czuję albo jestem po zarwanej nocce (miewam problemy ze snem) – odsypiam i ewentualnie pojawiam się w pracy po kilku godzinach.
- Jeśli nie zdążę czegoś zrobić w godzinach pracy – mogę to odrobić wieczorami.
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie siebie na etacie w tym momencie, w którym aktualnie jestem. Dwójka dzieci – starsze poszło do szkoły, młodsze do przedszkola, przy czym młodsze już przez tydzień przesiedziało w domu z przeziębieniem, ja natomiast właśnie jestem na końcówce choroby. Sama nie jestem więc okazem zdrowia, a często ciężko umówić się do lekarza po 16 lub zwyczajnie większość dni mi nie pasuje, bo popołudniami mamy zajęcia dodatkowe, zebrania, warsztaty w przedszkolu itp. Dlatego uwielbiam to, że pracując na swoim mam pełną swobodę w tym, kiedy co mogę zrobić.
Ale…
zarobię tyle, ile wypracuję, w szczególności jeśli chodzi o zlecenia takie jak pozycjonowanie stron czy inne usługi, na które trzeba systematycznie poświęcać sporo czasu i mocno angażować się w projekt. Dlatego dawniej na bardzo długi okres wkopałam się w pracę wieczorami i weekendy. Mimo że siadałam do komputera dopiero po położeniu dzieci spać, nawet wracając do domu ok. 15-16 myślami byłam już przy tym, do czego w pierwszej kolejności usiądę ok. 21. Tak, to właśnie koszt wolności i swobody w czasie wykonywanej pracy, bo w pewnym momencie to już nie jest kwestia wyboru, a konieczności. Nawet mając w firmie pomocników, to ja jako właścicielka jestem w pełni odpowiedzialna za projekt. Pracownik może zachorować lub pójść na urlop i może zapomnieć o tym, co dzieje się w pracy… ale ja nie. Jeśli dobrze pamiętam, dopiero w zeszłym roku po raz pierwszy od momentu pojawienia się dzieci zdecydowałam się na 2-tygodniowy urlop. W tym roku również go powtórzyłam. Oczywiście w większości przypadków urlop jest równoznaczny z jakimiś dziwnymi akcjami w pracy, przez co myślami i tak muszę do niej wracać.
Kiedy powiedziałam sobie: dość
W moim życiu były 2 przełomowe momenty, w których podjęłam decyzję o tym, aby częściowo (w mniejszym bądź większym stopniu) sobie odpuścić. Oznaczało to niestety również rezygnację z niektórych klientów.
Pierwszy taki moment to właśnie wspomniany przedłużający się okres pracy po godzinach, przez co byłam zwyczajnie wykończona. Długo obiecywałam sobie to zmienić, ale jak już się chwilowo uspokoiło, to nagle pojawiał się problem ze stroną któregoś z klientów i nie można było z tym czekać. Takie problemy lubią się przedłużać, więc to nigdy nie była kwestia zaledwie kilku dni intensywnej pracy. Taki tryb pracy zbyt mocno odbijał się na tym, jak funkcjonowałam w ciągu dnia oraz nad tym, że już nawet nie umiałam odpoczywać.
Drugi taki moment nastąpił 1,5 roku temu w związku z moimi problemami zdrowotnymi – takimi na całe życie – oraz problemami tego samego rodzaju w bliskiej rodzinie. Musiałam z dnia na dzień dość mocno odciąć się od pracy, ograniczyć czas w biurze do minimum i to samo zrobić z ilością klientów. Nastawiałam się na to, aby zarobić jedynie podstawowe minimum i starać się utrzymać współpracę tylko z wieloletnimi klientami, bo musiałam praktycznie codziennie zrywać się z pracy w różnych godzinach.
Jaki był efekt? Znacznie większy spokój, lepsza organizacja i jeden nietypowy problem w postaci „Co się robi w wolnym czasie?” 😉 Autentycznie kiedy zdarzało się, że kiedy mąż wychodził na wieczór, a dzieci już spały, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Sprzątać czy zrobić coś tylko dla siebie? Na zwykłe oglądanie TV szkoda mi było czasu, chociaż zdarzały się wieczory z przeklikanymi wszystkimi kanałami. Po dłuższym czasie ten problem zniknął, bo wróciłam do dawnych zainteresowań i zaczęłam brać udział w licznych szkoleniach online, zatapiając się czasem w książkach z ulubionych dziedzin. Teraz (za wyjątkiem trudniejszych okresów) w poniedziałek cieszę się, że znowu idę do pracy, a w piątek po pracy planuję ciekawy weekend przy założeniu, że jeden dzień jest przeznaczony głównie na odpoczynek w rodzinnym gronie.
Pracuję, z kim chcę
Od kiedy pamiętam, ogromna liczba zapytań o ofertę pozycjonowania dotyczyła małych firm z małym budżetem. Aby ograniczyć takie zapytania do minimum, już wiele lat temu ustaliłam sobie minimalny budżet, od którego mogę zdecydować się na podjęcie zlecenia, a także zasady rozliczania. Odbijałam każde zapytanie:
- o rozliczanie za top 3 czy top 10;
- w którym było widać chęć „przetestowania” usługi pozycjonowania przez krótki okres;
- w którym była mowa o chęci zmiany firmy SEO po tym, jak dotychczasowa nie uzyskała satysfakcjonujących wyników przez 2 czy 3 miesiące.
Wiedziałam, że zgoda na takie warunki to proszenie się o problemy, dlatego nawet nie starałam się namawiać do współpracy. Dlaczego? Dlatego że pozycjonowanie stron jest tym rodzajem usługi, który najlepiej rozpocząć jeszcze przed publikacją strony i które powinno być wykonywane przez długi okres. W szczególności na początku trzeba poświęcić trochę czasu na działania optymalizacyjne i wdrożenie części zmian przez klienta, co zazwyczaj przeciąga się w czasie. Tym samym ciężko oczekiwać, że już otrzymując fakturę za pierwszy miesiąc, można się spodziewać spektakularnych efektów. Tu potrzebny jest czas i zgrana współpraca. Myślę, że dzięki temu ze zdecydowaną większością klientów pracowało i nadal pracuje mi się dobrze, ponieważ od razu widać, że jest na miejscu osoba mogąca wprowadzać zalecone zmiany, odbywa się to sprawnie i jest świadomość tego, że nad pozycjami pracuje się długo.
Nie zawsze jednak udawało się przewidzieć problemy, które mogą wystąpić, a o niektórych przekonałam się dopiero po fakcie, dlatego tutaj chciałabym opisać sytuacje, w których warto się zastanowić, czy nadal kontynuować współpracę. Jej zakończenie nigdy nie jest łatwe, ponieważ po drugiej stronie mamy osobę czy cały zespół osób, które również mają swoje problemy, emocje, które również mają swoje oczekiwania, a po mojej rezygnacji musiałaby szybko znaleźć zastępstwo. Łatwo jest powiedzieć, że jeśli coś nam nie pasuje we współpracy z klientem, to można ją po prostu zakończyć, ale w praktyce to są zawsze ustalenia i relacje między obiema stronami umowy.
Kiedy więc zakończyć współpracę?
Pominę tutaj tak oczywiste powody jak problemy z uzyskaniem zapłaty za swoją pracę, a skupię się na tych, które być może dla części z Was będą nieco zaskakujące:
- wyjątkowo czasochłonne konsultacje – w szczególności zapadła mi w pamięci jedna sytuacja, w której przez wiele miesięcy współpracy miałam tak wiele pytań od klienta, że odpisywanie na nie zajmowało mi sporą część czasu i w rezultacie niewiele zostawało na faktycznie działania. W większości namawiałam, aby w końcu postawić na content, ponieważ w zasięgu ręki były naprawdę popularne, ale zarazem mało konkurencyjne frazy, do których brakowało mi jedynie (albo aż) odpowiednich treści. Kiedy próbowałam zaprzestać konsultacji i skupić się na działaniach, padały kolejne pytania o ich wznowienie i tak zataczało się błędne koło. Ostatecznie sama nie byłam zadowolona z efektów, klient również, i w przypadku tej współpracy skończyło się na wykonywaniu usługi do czasu wygaśnięcia umowy;
- poczucie, że nie mogę odetchnąć – w trudnych okresach opisanych przeze mnie we wstępie pracowałam w kratkę i odmawiałam nawet jednorazowych, krótkotrwałych zleceń, trzymając się jedynie kilku najważniejszych projektów. Zdarzało się, że ze strony nowych potencjalnych klientów miałam powtarzające się pytania o to, czy już wróciłam do zleceń (nawet w przypadku ustawionego autorespondera o chwilowym wstrzymaniu usług, bo „może jednak zrobi Pani wyjątek”), czy można zarezerwować czas w kolejnych miesiącach (albo „czy długo planuję być na zwolnieniu lekarskim”), a może jednak już możemy się umówić na konsultację. Nawet kiedy odmawiałam współpracy i starałam się unikać wyjaśniania powodu takiej decyzji, po kilku miesiącach była kolejna próba kontaktu- jeśli nie odpowiedziałam mailowo w w ciągu kilku dni, dostawałam wiadomość przez FaceBooka. Ba, nawet zdarzył mi się okres choroby (z ustawionym autoresponderem), ale „przecież udziela się Pani na FaceBooku”. W przypadku takich osób obawiałam się podjęcia współpracy w późniejszym czasie albo zakończyłam rozpoczętą już współpracę;
- problemy techniczne we wdrażaniu zalecanych przeze mnie zmian – to sytuacja, nad którą sam klient czasem nie miał pełnej kontroli. Jeśli firma nie ma na miejscu programisty czy zespołu osób, który może wprowadzić poprawki na stronie lub całkowicie ją przebudować, powinno od razu zapalić się czerwone światełko już na etapie ustalania warunków współpracy. Zdarzały mi się tak niesamowicie długie okresy wprowadzania zmian lub przebudowy sklepu, że totalnie traciłam zapał do pracy i czekałam tylko, aż będę mogła zakończyć pracę nad projektem. I to nie jest kwestia odpowiedniego zabezpieczenia się w umowie, bo zawsze zamieszczam w niej informację o tym, w jakim czasie powinny być wprowadzane zmiany, ale w takich przypadkach to nie tylko ja jestem niecierpliwa, ale sam klient również, bo umawiał się z wykonawcą na konkretny termin, a ten się przedłuża o kolejne miesiące, potem o kolejne, aż w końcu trzeba powiedzieć „dość”. Taka praca jest naprawdę wykańczająca i przestaje dawać satysfakcję, bo wtedy odczuwa się przede wszystkim blokadę, z którą samemu nie można nic zrobić;
- działanie wbrew ustaleniom lub wprowadzanie zmian istotnych z punktu widzenia SEO bez konsultacji – są takie zmiany, które z punktu widzenia klienta nie wydają się być istotne dla osoby/firmy zajmującej się pozycjonowaniem, więc nie informuje o ich wprowadzeniu. Zdarzało się też, że wykonywałam audyt strony, a w tym samym czasie klient wprowadzał własne poprawki na niej i tym samym do niektórych działów audytu siadałam kilka razy. Może też przejść na protokół SSL i zapomnieć o tym poinformować – aczkolwiek w przypadku z tego roku przynajmniej dostałam informację o zmianie następnego dnia 😉 Takie problemy zazwyczaj nie są jednak powodem do rezygnacji z projektu, mimo że podnoszą ciśnienie. Dlatego warto odpowiednio wcześnie poinformować klienta o tym, żeby wszystkie zmiany (również w treści) omawiać z seowcem.
Zawsze najlepiej współpracuje mi się z firmami, w których pod ręką jest programista i gdzie przede wszystkim jest obustronne zrozumienie, że prowadzenie biznesu nie jest łatwe, a próby pozyskania użytkowników z różnych źródeł (nie tylko z Google) nie dają (prawie) natychmiastowych efektów. Obie strony muszą też razem współpracować tym bardziej, że efekty pozycjonowania łatwo jest wspierać niektórymi działaniami reklamowymi, a te z kolei pozostają po stronie naszego klienta. Pamiętajmy też o tym, że choroby czy urlop zdarzają się każdemu 😉
Podsumowanie
Podsumowując, cały czas jestem na etapie szukania kompromisu między tym, co muszę koniecznie zrobić, a tym, co chciałabym robić. W końcu znajduję czas na własne zainteresowania, które realizuję głównie wieczorami (książki, pianino itp.). Planuję dążyć do tego, aby czas pracy ograniczyć do ok. 5-6 godzin, ale nie dlatego, że nie lubię pracować – uwielbiam pracę, ale muszę jej czas wykorzystać jak najbardziej efektywnie, mając go nieco mniej niż te 8 godzin. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ los co chwilę daje mi pstryczka w nos i nawet w ostatnim czasie musiałam kilka razy złamać zasadę braku pracy po godzinach.
Z chęcią więc przeczytam Wasze sprawdzone pomysły na optymalizację czasu pracy w sytuacji, kiedy ma się wiele różnych projektów na głowie i już z niczego więcej nie da się zrezygnować ;>