Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że w tym roku stuknęła mi 18-stka w branży SEO. Z tej okazji przygotowałam 18 ciekawostek związanych zarówno ze sprawami zawodowymi, jak i prywatnymi. Niektóre z nich mogą zaskoczyć nawet osoby, które dobrze mnie znają 🙂
Osiągnięcie pełnoletniości w branży to chyba dobry moment na to, aby się lepiej poznać 😉 Już na FB zdarzało mi się w tym roku wrzucać więcej fotek, niż dotychczas, a także pisać co nieco o moich zainteresowaniach. Aby więcej Was nimi nie zanudzać, zebrałam je wszystkie w tym wpisie. Jeśli szukacie SEO mięska, przykro mi, ale nie tym razem.
3, 2, 1… start!
- Dawniej uwielbiałam horrory.
Zarówno filmy, jak i książki, a nawet gry. Im straszniejsze, tym lepsze. Na listę ulubionych trafiły wtedy m.in. „Ring”, „Piła” i „Egzorcyzmy Emily Rose”. Z książek czytałam (prawie) wyłącznie Grahama Mastertona (moja ulubiona książka to „Trans śmierci”), ale wrażenie zrobił na mnie także „Mutant” Robina Cooka. Z gier uwielbiałam „Silent Hill” i długo marzyłam o tym, aby kiedyś powstał film na jej podstawie. Marzenie się spełniło, ale… o tym później. - Teraz — dla odmiany (kobieta zmienną jest) — boję się horrorów.
Od narodzin dzieci nie mogę ani czytać, ani oglądać horrorów. Zwyczajnie zaczęłam się ich bać, zwłaszcza jeśli ich bohaterami są małoletni. Kilka lat temu pozbyłam się nawet swojej kolekcji książek Mastertona. Ostatnio jednak wpadł mi do głowy szalony pomysł, aby po raz drugi obejrzeć film „Silent Hill”. Za pierwszym razem zraziłam się do niego, uznając go za — delikatnie mówiąc — kiczowaty, ale może po prostu miałam zbyt wysokie oczekiwania po mojej fascynacji grą. Teraz skończyło się na tym, że obejrzałam 2/3 filmu (na 2 raty) i nie byłam w stanie go dokończyć. Jeśli chodzi o filmy o egzorcyzmach, zamykam oczy nawet na ich zwiastunach 😉 - Nie czytam powieści ani romansideł.
Uwielbiam czytać książki, ale nie są to żadne powieści czy romansidła (wolę je oglądać). Czytam książki z dziedzin, które mnie interesują, a przykłady widać na poniższych zdjęciach kilku regałów w moim domu.
- Moje dawne zainteresowania wpłynęły na to, jakiej tematyki dotyczyły moje pierwsze strony internetowe.
Wśród nich znajdował się nieoficjalny serwis filmu „Piła”. Wśród kolejnych… oficjalne strony drugiej i trzeciej części filmu, które stworzyliśmy wraz z mężem (głównie on, bo ja tylko pomagałam z kodowaniem). Jak zdobyliśmy te zlecenia? Właśnie dzięki prowadzeniu nieoficjalnego serwisu filmu, co pokazywało, że byłam mocno wkręcona w temat. - Stworzyłam od A do Z co najmniej kilkanaście stron.
Zaprojektowałam layouty (w Photoshopie), pocięłam, opublikowałam i aktualizowałam. Większość zajmowała mi od 3 do 7 dni, licząc czas do pełnego uzupełnienia stron materiałami. Udostępniłam nawet kilka darmowych szablonów (no oczywiście, że z linkami dofollow w stopce, a jakby inaczej? 😉 ). Szybko jednak doszłam do wniosku, że nie mam smykałki do projektów graficznych i nie robię w nich postępów, dlatego kontynuowałam jedynie webmasterkę i SEO. W ostatnich latach ograniczam się do dłubania w WordPressie i wykorzystywania gotowych motywów. Stworzonych w ten sposób stron nie jestem w stanie zliczyć. - Z muzyki lubię…
…klasykę (m.in. Ludovico Einaudi, Yann Tiersen), muzykę elektroniczną (m.in. Katy B., Burak Yeter) i ciężkie brzmienie (m.in. Behemoth, CoF, Dimmu Borgir, a ostatnio także Be’lakor i Septicflesh). Niezła mieszanka, prawda? 🙂 W tym roku doszły nawet klimaty latynoskie, a to za sprawą jednej z wycieczek. - Uwielbiam słuchać głośnej muzyki.
Pół biedy, jeśli włączam tzw. lekką muzykę (np. wspomniane już latynoskie klimaty, np. La Bachata). Kiedy jednak chcę posiedzieć przy Behemocie, wypraszam pieska do innego pomieszczenia w obawie przed negatywnym wpływem na jego słuch. Hałas jest tak duży, że cała sofa się trzęsie. - Mam celiakię.
To trwała nietolerancja glutenu i to nawet w minimalnych ilościach. Diagnoza została postawiona dopiero wiosną 2017 roku i wywróciła moje życie do góry nogami. Na szczęście tylko na pewien okres, bo z perspektywy czasu tak bardzo przyzwyczaiłam się do swojej diety, że tylko zapach z piekarni sprawia, że tęsknię za zwykłą bułką pszenną. Co prawda muszę być dobrze zorganizowana w przypadku zarówno krótszych, jak i dłuższych wyjść z domu, ale (prawie) wszystko jest do zrobienia. Z roku na rok na półkach sklepowych pojawia się coraz więcej certyfikowanych produktów, co sporo ułatwia. - Jestem straszną panikarą.
Chyba nikt nie potrafi wyolbrzymiać niektórych problemów tak bardzo, jak ja. Nie zgłębiajmy jednak tego tematu 😉 Napiszę tylko, że to powinno tłumaczyć moje ostrożne podejście w działaniach SEO. - W ostatnich latach uczyłam się podstaw języka włoskiego i hiszpańskiego.
Do włoskiego podchodziłam jeszcze jako nastolatka, ale nigdy na dłużej. Hiszpański pojawił się w moim życiu dość spontanicznie, aczkolwiek już od jakiegoś czasu znajdował się na liście życzeń. Podczas tegorocznego pobytu w Hiszpanii byłam w stanie zamówić wcześniejsze śniadanie dla całej rodziny, w tym jedną porcję bezglutenową i… nie zaliczyłam żadnej wpadki. Zgadzały się nie tylko posiłki, ale także dzień i godzina 🙂 Zasadniczo więcej rozumiem, niż jestem w stanie powiedzieć, ale i tak cieszę się z drobnego postępu. - Z aktywności fizycznych uwielbiam grać w tenisa i jeździć na łyżwach.
Zazwyczaj wracam do niego w okresie okołowakacyjnym, kiedy zwalnia się trochę czasu popołudniami. Zdarzało się jednak, że wychodziłam na treningi w środku zimy, co nastawiało mnie bardzo pozytywnie. Na drugim miejscu są łyżwy, które miałam na nogach po raz pierwszy 2 lata temu. Zdążyłam jeździć na nich ok. 5-6 razy, ale cieszę się jak dziecko z tego, że jestem w stanie puścić się barierki i przejechać kilka kółek bez zaliczenia gleby 😉
- W tym roku pobiłam rekord w liczbie konferencji, w których brałam udział.
Co ciekawe, każda była z innej bajki. W maju byłam na barcampie SEO Poland w Olsztynie. Chwilę później uczestniczyłam w trybie online w kilkudniowym Kongresie Tłumaczy, którego tematem przewodnim były nowe technologie. Pojawił się więc temat AI oraz sposobu wykonywania lokalizacji stron WWW w narzędziach CAT. Jeszcze przed wakacjami zaliczyłam konferencję Akademii Korekty Tekstu organizowanej przez Ewę Popielarz. Kolejna była jednodniowa konferencja WaMaMarketing w Olsztynie. - W tym roku pobiłam także rekord w liczbie zwiedzonych krajów.
W pierwszej kolejności wybraliśmy się dwoma rodzinami do Legolandu i Lego House w Billund. Było fantastycznie i byłam zachwycona nie tylko samym parkiem rozrywki, ale także wyjątkowo urokliwym, czystym i zielonym miasteczkiem, a także przyjaźnie nastawionymi mieszkańcami (a jak pięknie rozmawiali w języku angielskim). Z kolei na wakacje rozważaliśmy Grecję albo Hiszpanię i dobrze, że wycofaliśmy się z tematu Grecji, bo akurat w okresie planowanego wyjazdu nie było tam zbyt ciekawie pod względem tego, jak klimat dał tam popalić (dosłownie :/ ). W ramach wybranego przez nas wyjazdu mieliśmy do wyboru m.in. wycieczkę fakultatywną do Portugalii (w której zresztą lądowaliśmy, zanim dotarliśmy do naszego hotelu) i do Sewilli i… potwierdzam, że Sewilla to „przedsionek piekła” (tak czytałam przed wyjazdem), jeśli chodzi o temperatury w sierpniu. - Staram się oduczyć dążenia do perfekcji.
Różnie mi to jednak wychodzi. Dla przykładu, od kilku lat mam postanowienie, aby nagrać kurs w formie wideo. Żeby to jednak zrobić, trzeba przecież najpierw przejść kurs tworzenia takich kursów, rozbudować sklep, przygotować scenariusz i slajdy, zlecić ponowną korektę treści, rozeznać się w porządnym sprzęcie do nagrywania, przyzwyczaić się do słuchania swojego głosu, nauczyć się samodzielnego montażu filmików i tak dalej, i tak dalej, a wszystko najlepiej sama albo prawie sama. Tym razem naprawdę coś nagram — chociażby krótki materiał wzbogacający jeden z wpisów na blogu. Co więcej — nie będę sama tego montować… no, chyba że te krótsze materiały… Obiecuję, że w końcu zaangażuję w to więcej osób, zamiast wychodzić z założenia, że muszę znać się na wszystkim. - Staram się także zmienić swoje nastawienie do popełnianych błędów.
Praktycznie przez całe życie większość popełnianych przeze mnie błędów rozkładałam na czynniki pierwsze, co kosztowało mnie sporo nerwów i straconego czasu. Teraz uczę się tego, aby nie rozpamiętywać ich, tylko wyciągać wnioski na przyszłość. - (Chyba) zerwałam z pracoholizmem.
Uwielbiam swoją pracę, ale nauczyłam się tego, aby po godzinach i w weekendy przestawiać tryb na „czas wolny od pracy zawodowej”. Wyjątki zdarzają się naprawdę rzadko, np. dzisiaj — punkt ten dodaję o godz. 23:29 😉 W godzinach pracy w końcu nauczyłam się robić dwie krótkie przerwy i w jakichś 80% trzymam się ustalonych z góry pór (10:30 i 14:00). - Jestem ciepłolubna.
Zima to zdecydowanie nie moja pora roku. Uwielbiam, kiedy na dworze jest wręcz upalnie i kiedy dni są długie. Naprawdę rzadko narzekam na to, że jest za gorąco, np. w Sewilli zwróciłam na to uwagę dopiero przy 46 stopniach w Słońcu. - Ostatnie wyznanie — przeszłam na ciemną stronę mocy.
Tak jak inni nie mogą się obyć bez kawy (lub kilku), tak ja od zawsze byłam smakoszem wszelkich herbat: czarnych, owocowych i zielonych. W tym roku przeszłam jednak na ciemną stronę mocy i zaczęłam pić kawę. Zdarzyło mi się wypić nawet 2 kawy w ciągu… tygodnia.
Czy któryś z punktów na tej liście Was zaskoczył?