Miałam zostawić ten wpis na początek 2015 r., ale po grzebaniu w archiwalnych informacjach stwierdziłam, że powinnam zdążyć z nim jeszcze w tym roku. Pozwólcie, że raz na rok (nie będę już publikować podsumowania tego roku) napiszę coś o sobie 😉 i że razem ze mną wsiądziecie w wehikuł czasu.
W tym wpisie chcę podsumować swoją przygodę z SEO i zachęcić Was do sięgnięcia pamięcią do Waszych początków, abyśmy mogli sobie wspólnie powspominać. Jak było u mnie? O tak:
- 2004 r. – zaczęło się od hobbystycznego tworzenia stron. Nie jestem pewna co do pierwszej strony, jaką utworzyłam, ale to chyba miała być strona turnieju gry online (albo Pokera, albo Snookera). Jeśli to nie to, to była to inna strona, przy której pomagałam mężowi – najpierw z zaciekawieniem zaglądałam mu przez ramię dziwiąc się, jak w wyniku jakiegoś tajemniczego kodu może powstać efekt w postaci działającej strony, później stwierdziłam: „A co, też się nauczę HTMLa„. No i się nauczyłam… szkoda tylko, że wszystko na darmowych hostingach, bo inaczej miałabym dzięki temu starsze zaplecze 😉
- 2005 r. – ciąg dalszy klepania stronek, również pierwsze odpłatne zlecenie (zrealizowane wspólnie z mężem – ja głównie wrzucałam teksty 😉 ), aż przyszedł czas, w którym zainteresowałam się tym, jak zgarnąć ruch z Google. Właściwie to był chyba przełom 2004 i 2005 r. Wyglądało to tak, że poczytałam artykuły na temat pozycjonowania, pozmieniałam co nieco na samych stronach i zaczęłam… katalogować 🙂 O tak, poszalałam sobie na niemoderowanych katalogach bez ograniczeń w liczbie kategorii, nie zapominając o możliwości wykorzystania stopek na innych swoich stronach. Tak się zaczęło, a dodam jeszcze, że początkowo trafiałam na artykuły na temat SEO w różnych kolorach, więc zdarzyło się trochę przyspamować na swoich stronach 😉 Na szczęście jeszcze w tym samym roku jako tako ogarnęłam podstawy i wiedziałam, żeby nie wierzyć we wszystko, co się czyta (lepiej późno, niż wcale);
- 2006 r. – dalsze klepanie stronek i zgłębianie tajników pozycjonowania. Przełom 2005 i 2006 r. to czasy, kiedy mogłam się pochwalić wysokimi frazami na tak „bardzo konkurencyjne” frazy jak np. „kręgle” – wtedy wystarczyło w tym celu dodać keyword w tytule, powtórzyć 3 razy na stronie i zdobyć 5 linków z tym anchorem. Z końcem roku założyłam tego bloga – trochę szybko, patrząc z perspektywy czasu, ale udało się go prowadzić nieprzerwanie – prawie nieprzerwanie, ale o tym później;
- 2007 r. – w ramach prac „po znajomości” robiłam frazy typu „notebooki Olsztyn” – a jak się cieszyłam z efektów 😉 To był rok przełomowy, bo zaczęłam pracę na etacie. Co prawda na stanowisku grafika komputerowego (uwierzylibyście? ;-))/webmastera, ale zajmowałam się na co dzień także SEO. Po godzinach z kolei siedziałam nad własnymi projektami i wtedy zaczął się mój pracoholizm;
- 2008 r. – kolejny przełom, bo wtedy awansowałam na samodzielnego seowca. Już nie było robienia 10 różnych rzeczy naraz – zaczęła się praca nad 100 stronami naraz 😉 Polskie, zagraniczne, stare, nowe – do wyboru, do koloru, ale było ciekawie;
- 2009 r. – pierwsze bardziej konkretne frazy w topach: „nieruchomości”, „katalog firm” itp. Generalnie tempo pracy było intensywne – to był naprawdę fajny okres, chociaż pracy było w cholerę i ciut ciut ze względu na dużą ilość serwisów. Zaczęłam też trochę grzebać w AdWordsach po szkoleniu MaxROYa 😉 ale nie wkręciły mi się do dzisiaj zbyt mocno, dlatego prowadzę kampanie tylko na własne potrzeby;
- 2010 r. – początek roku był dla mnie trudny ze względu na problemy zdrowotne, które zakończyły się operacją. To właśnie wtedy był okres, kiedy chwilowo zawiesiłam bloga, ale jak było już po, wróciłam do życia wznawiając aktywność nie tylko na swoim blogu, ale także dołączając do redakcji Sprawnego Marketingu (mój profil). Na jesieni zdecydowałam się pożegnać z pracą na etacie i chwilę odpocząć przed rozpoczęciem pracy na własnej działalności… a w trakcie odpoczynku zaczęłam pisanie dla SEM Specialist (w październiku 2010 r. wyszedł 1. numer magazynu). A żeby tego było mało, dołączyłam do grona TC (Top Contributor) na polskim forum Google dla webmasterów – krótko mówiąc, nie nudziłam się 😉
- 2011 r. – kolejny przełomowy okres, czyli własny biznes, a żeby było ciekawiej, byłam już wtedy w ciąży 😉 Sprawa się trochę skomplikowała, kiedy okazało się, że czeka mnie leżenie w łóżku przez kilka miesięcy, ale przygotowałam sobie wygodne stanowisko pracy i dobrze wykorzystałam ten okres. W końcu obok pracy nad stronami klientów (i swoimi, oczywiście), udało mi się w tym czasie wydać swój pierwszy kurs SEO i napisać artykuły do 3 kolejnych części SEM Specialist. Zdążyliśmy nawet wypuścić pierwszy projekt aktualnego Wake App’a. Krótko przed terminem rozwiązania ograniczyłam prawie do zera aktywność w sieci – zakończyłam redagowanie Sprawnego Marketingu, podziękowałam również Kasparowi za współpracę, jeśli tak to można nazwać. W sumie to był on 1 z 3 znajomych z sieci, którzy przed faktem wiedzieli, co się szykuje 😉 Na zjazd TC się nie wybrałam – ciężko było zorganizować wyjazd przy miesięcznym czy 2-miesięcznym brzdącu 😉
- 2012 r. – w tym czasie skupiałam się na pracy dla klientów: od pozycjonowania, przez budowę zaplecza, audyty SEO i konsultacje. Była również praca nad narzędziami SEO, ale muszę powiedzieć, że na takim dosłownym pełnym etacie pracowałam dopiero od połowy roku, oczywiście ze względu na małe dziecko 😉
- 2013 r. – to znowu okres intensywnej pracy dla klientów, przy czym do oferty tymczasowo doszło zdejmowanie filtrów. Powiem szczerze, że wolę bardziej kreatywne działania, ale podeszłam do tego tematu jak do czegoś nowego, co po prostu muszę opanować, bo inaczej nie będę wiedziała co robić, jak sama zaliczkę „wpadkę” (nie nie, to nie znaczy, że wcześniej nie dostałam po łapkach, ale w tamtym okresie problem z filtrami się nasilił i dotyczył głównie backlinków). W spółce roboty było sporo (od marca 2013 r. jestem w Wake App), wśród klientów tacy z frazami typu „prezenty” czy „biżuteria”, więc obowiązków było coraz więcej. Znalazłam jednak czas na kolejne szkolenie online, tym razem z audytów SEO. Pamiętam, że praca nad nim pozwoliła mi po raz kolejny wrócić do życia po… kolejnej operacji, ale nie na długo. Początek listopada przerwał dobrą passę w pracy ze względu na prywatne sprawy, przez które mogłam pracować max 2-4 godziny dziennie i musiałam być nastawiona na to, że w każdej chwili mogę być zmuszona zostać dłużej w domu;
- 2014 r. – zła passa trwała jeszcze trochę, dlatego na początku roku musiałam zrezygnować z pozycjonowania mojego ulubionego sklepu (uważam to za moją największą porażkę, ale przynajmniej przekazałam go w dobre ręce) i wstrzymać przyjmowanie kolejnych ofert. Nie, nie wstrzymałam działalności, ale zostawiłam sobie pracę nad tyloma stronami, z iloma poradzę sobie przy mocnych ograniczeniach czasowych. Oczywiście nie rezygnuję z prac nad swoimi stronami, rozwijamy też cały czas projekty spółkowe. Udało mi się wydać jeszcze jeden kurs. W kwietniu wydawało się, że wszystko się w końcu ułożyło, a na początku lata zamiast iść spokojnie na urlop, borykaliśmy się z poważnymi problemami zdrowotnymi w rodzinie. Dopiero od kilku tygodni można powiedzieć, że prawdopodobnie w końcu się z nimi uporaliśmy, że w końcu możemy myśleć o urlopie, że w końcu jest szansa na powrót do podejmowania się nowych wyzwań w postaci pracy nad nowymi stronami. Jestem więc dobrej myśli co do tego, że znowu będzie wszystko OK 😉
Tak mija moje 10 lat w SEO – na przemian jest raz dobrze, a raz źle, ale na szczęście trend wskazuje na lepszy rok 2015. I obiecuję, że w tym roku nie będę już pisać o sobie 🙂 a teraz zachęcam do dzielenia się Waszymi wspomnieniami.